2012-10-31 22:11

129. Dyskusje (nie)dokończone

Trwające nieprzerwanie od kilku tygodni  „deregulacyjne” zawirowania, niejako przy okazji, pokazują jak bardzo w ciągu kilku (?) ostatnich lat w świadomości społecznej zdewaluował się zawód urbanisty. Niestety, także przy znaczącym współudziale samych urbanistów. Chcemy być za wszelką cenę zawodem zaufania publicznego, domagamy się formalnego utrzymania tego statusu zapominając, że rzeczywistego zaufania społecznego nie da się, niestety, zadekretować ustawowo.

Czy mamy szansę odzyskać publiczne zaufanie (tak dramatycznie ostatnio zakwestionowane) uzasadniając własne zawodowe postawy wyłącznie zewnętrznymi czynnikami: społeczną inercją, złym prawem i trudną sytuacją polityczną oraz  społeczno-gospodarczą?

Przed ponad dwoma laty (jak ten czas leci!) na jednym z portali zajmujących się problematyką planistyczną wziąłem udział w dyskusji na temat profesjonalizmu i odpowiedzialności zawodowej urbanistów.

Po ponownej lekturze tamtych moich wypowiedzi z zaskoczeniem stwierdziłem, że dzisiaj powiedziałbym dokładnie to samo - oto fragmenty:

Powódź – zaproszenie do dyskusji

By Kontrurbanista Posted on 09 czerwiec 2010

Niewątpliwie na temat przyczyn powodzi warto dyskutować. Szczególnie teraz. Ale dyskusja taka ma sens jedynie wtedy gdy jest rzeczowa - rzeczowa jest wtedy gdy oparta jest na faktach. A jakie są fakty?

Po przeczytaniu tekstów na temat powodzi, umieszczonych w zakładce ”Artykuły”, odnoszę wrażenie, że podstawowe fakty nie zostały wyartykułowane (autorom na nich nie zależy?) - w obu przypadkach niezwykle trudno odnaleźć rzeczowe uzasadnienie do przedstawionych na końcu tez. Powódź, jej zawinione przyczyny i katastrofalne skutki to trochę za poważny temat dla demonstrowania jedynie politycznej poprawności.

Odłóżmy więc na bok kwestię zaniedbań w tej sprawie: sejmu, senatu, SKO, ekologów, deweloperów, mieszkańców etc., - może nie warto zajmować się całą ustrojowo-prawną stroną tematu a wystarczy, że na planistycznym portalu rzetelnie „odrobimy” naszą malutką „planistyczną lekcję”.

Czy urbaniści (uprawnieni) w sprawie zagrożeń powodziowych zrobili wszystko, co do nich należało? Czy byli nieugięci wobec nacisków zleceniodawców?

Czy sporządzając projekty: studiów gminnych, decyzji o warunkach zabudowy oraz planów zagospodarowania przestrzennego dla terenów zalewowych kierowali się wyłącznie wiedzą, sztuką urbanistyczną i obowiązującymi przepisami?

Czy uczestnicząc w obradach komisji urbanistyczno-architektonicznych i sesjach rad gminnych uczulali współuczestników tych gremiów w kwestiach zagrożenia powodziowego?

Jeżeli urbaniści nie brali udziału w projektowaniu zainwestowania terenów zalewowych, to kto jest autorem takich opracowań i dlaczego opracowania takie zostały uzgodnione, uchwalone i weszły (pomimo różnych kontroli) do obiegu prawnego?

Generalnie - jak widzieliśmy i traktowaliśmy ten temat w naszych zawodowych poczynaniach?

Jeśli urbaniści (szczególnie ci uprawnieni) udzielą sobie odpowiedzi na te proste pytania to może inni (politycy, urzędnicy, ekolodzy, deweloperzy, mieszkańcy, naukowcy) zachęceni naszym przykładem, pójdą tą samą drogą?

(...)

Poważnie

Submitted by Kontrurbanista on Wed, 06/09/2010 - 11:05.

Jeśli zgadzamy się, że urbaniści także troszeczkę „partycypowali” w sprawach ochrony przeciwpowodziowej to jakie są punkty węzłowe i skala tego udziału? Jeśli chodzi o konstatację, że „wszyscy doskonale wiemy jak wiele rzeczy funkcjonuje w praktyce i kim w rzeczywistości jest urbanista lub architekt pozostający na garnuszku urzędu... wykonawca decyzji swojego dysponenta, tj. w/b/prezydenta miasta. ” problemem nie jest taka powszechna społeczna świadomość tych uwarunkowań (choć najczęściej tylko domniemana) ale „grobowe” milczenie w tej sprawie samego środowiska urbanistów i całkowity brak jakichkolwiek prób zaradzenia tej przykrej „przypadłości”.

Nie ma tematu nie ma problemu! I karawana radośnie rwie do przodu!

A przecież każdy urbanista wyrwany w środku nocy ze snu do odpowiedzi bez zająknięcia wyrecytuje, gdzie i jak teoretycznie można „zapartycypować”. Nie jest to więc ani kwestia profesjonalizmu urbanisty ani problem jakości prawa. Tak na marginesie – wprawia mnie wręcz w zdumienie powszechne użalanie się na złe regulacje prawne w tym zakresie. Najczęściej to tylko „uzasadnienie” dla „chodzenia na skróty”: nie róbmy tak bo procedura się przedłuży, bo mieszkańcy wzniecą bunt, bo stracimy inwestora, bo gmina przestanie się dynamicznie rozwijać, bo nas ponownie nie wybiorą itp.

A może zróbmy co do nas należy i rzeczywiście: „procedura się przedłuży, mieszkańcy wzniecą bunt, stracimy inwestora, gmina przestanie się dynamicznie rozwijać, nas ponownie nie wybiorą” ale przynajmniej nie dopadnie nas powódź: ani stulecia ani nawet tysiąclecia. Nie warto?

Każdy profesjonalny urbanista przed wzięciem „roboty” wie dokładnie z czym będzie miał merytorycznie do czynienia i jakie nieuchronnie napotka problemy: z wójtem, burmistrzem, prezydentem, uzgadniaczami, mieszkańcami , radnymi, deweloperami, z organem nadzoru oraz z sądami administracyjnymi.

To na etapie „brania roboty” podejmujemy ostateczne decyzje co do zakresu swojej przyszłej potencjalnej „elastyczności”.

Jeśli decyduję się usiąść za kierownicą z „promilami” jakie znaczenie dla sprawy ma jakość nawierzchni drogi, czy zatrzyma mnie „drogówka” i czy policjant będzie miał atestowaną „suszarkę” oraz , że inni są jeszcze bardziej „napromilowani” ?

(...)

Drobne uzupełnienie

Submitted by Kontrurbanista. on Wed, 06/09/2010 - 12:55.

Urzędnicy wydający WZ-tkę bądź uchwalający plan mogą skutecznie ulec naciskom developera tylko i wyłącznie wtedy jeśli jednocześnie znajdą się urbaniści gotowi ulec urzędnikom.

(...)

Drobna uwaga

Submitted by Kontrurbanista on Wed, 06/09/2010 - 20:21.

Niezależnie od wielkości Biura Planowania i jego usytuowania (w strukturze Urzędu Miasta bądź poza tą strukturą jako biuro prywatne) autorem nigdy nie jest biuro - zawsze jest to jeden konkretny, znany z nazwiska uprawniony urbanista. Prawnie innej możliwości nie ma!

(...)

Brak edukacji społeczeństwa?

Submitted by Kontrurbanista on Thu, 06/10/2010 - 07:22.

Brak edukacji społeczeństwa???!

Obawiam się, że kompletnie się nie zrozumieliśmy. Jeśli społeczeństwu brak „edukacji” to tylko i wyłącznie w takim zakresie, że tak naprawdę może liczyć tylko na siebie.

Nie zaciemniajmy obrazu rzeczywistości: w sprawach planowania przestrzennego społeczeństwo ani w wymiarze prawnym ani merytorycznym nie istnieje. Pociąg pod nazwą PROCEDURA PLANISTYCZNA nie zatrzymuje się na tej „stacji”. I kompletnie niczego tu nie zmienią akademickie „gawędy” o partycypacji społecznej. Zostawmy społeczeństwo w spokoju – właśnie „partycypuje” w owocach wyżej opisanej filozofii planistycznej. Jedynym (rzeczywistym) reprezentantem społeczeństwa może być dzisiaj urbanista. Jest tylko pytanie, czy zechce ( czy mu się to opłaci)?

To prawda, nie jest to zawód dla konformistów – jego uczciwe wykonywanie jest niezwykle trudne i może zakończyć się nieprzyjemnie (nawet utratą pracy). Zawsze jest też druga strona medalu: urbanista to zawód zaufania publicznego a to chyba do czegoś jednak zobowiązuje.

A może ja źle odczytałem Nową Kartę Ateńską 2003 i Zasady etyki zawodowej urbanistów?

(...)

Świadomość inwestora

Submitted by Kontrurbanista on Thu, 06/10/2010 - 14:34.

Nie bardzo mogę się zgodzić z poglądem, że” (…) większość problemów wynika stąd, że ludzie nie mają nawet świadomości że coś takiego jak polityka przestrzenna i przysłowiowy genius loci istnieje i że to realnie wpływa na całe ich otoczenie gospodarcze albo społeczne.(…).

Jeśli chcę kupić samochód to po co mi cała wiedza i świadomość skąd się biorą surowce do jego produkcji, jakie są technologie wytwarzania poszczególnych jego podzespołów, ile ludzkiej pomysłowości (wynalazków) mieści się w jednym egzemplarzu, jak skomplikowane jest i na czym polega zarządzanie fabryką, jak ważne dla danego regionu jest istnienie danej fabryki samochodów, czy samochód jest wytworem czyjegoś geniuszu czy skutkiem lenistwa – ja chcę jedynie kupić samochód, który będzie niezawodny, bezpieczny, ekonomiczny, piękny i niezbyt drogi. To wszystko.

A moje jedyne oczekiwanie jest takie, żeby kupiony samochód takim się okazał.

Nie trafia mi do przekonania filozofia, że jeśli nabyty produkt okaże się: zawodny, niebezpieczny, nieekonomiczny , mówiąc krótko - bubel, jedyne czym uraczy mnie producent (sprzedawca) to znane skądinąd: „wiedziały gały co brały”.

(...)

A coś tylko o "naszym ogródku"?

Submitted by Kontrurbanista on Thu, 06/10/2010 - 21:25.

W pierwszej wypowiedzi proponowałem: (…) Odłóżmy na bok kwestię zaniedbań w tej sprawie sejmu, senatu, SKO, ekologów, deweloperów, mieszkańców etc., - może nie warto zajmować się całą ustrojowo-prawną stroną tematu a wystarczy, że na planistycznym portalu rzetelnie „odrobimy” naszą „planistyczną lekcję”.(…)”

To jak w końcu? Odrabiamy czy nie?

Myślałem, że porozmawiamy jak uprawnieni urbaniści z uprawnionymi urbanistami.
Osobiście nie zamierzam na tym forum męczyć czytelników swoimi poglądami politycznymi, społecznymi i estetycznymi itp.

Usiłuję natomiast powiedzieć tylko o jednej, najważniejszej dla urbanistów kwestii: o obowiązku bycia profesjonalistą.

I próbuję porozmawiać o tym, co to znaczy w naszym zawodzie?

Czy do odpowiedzi na to nieskomplikowane przecież pytanie potrzebne jest nam studium stopnia świadomości przestrzennej inwestorów, wójtów, burmistrzów, prezydentów?

Po co nam do naszych rozważań o stopniu naszego profesjonalizmu wiedza o skali ignorancji prawa w społeczeństwie?

Czy w jakimkolwiek stopniu ułatwi nam odpowiedź na postawione na wstępie pytanie roztrząsanie ułomności ustrojowych i obowiązującej doktryny planistycznej?

Czy nie nazbyt ochoczo „rzucamy kamieniami” w innych?

(...)

Tylko jeden podpis

Submitted by Kontrurbanista on Fri, 06/11/2010 - 08:18.

Jeśli chcemy (?) rozmawiać o odpowiedzialności, która jest integralnym składnikiem profesjonalizmu w każdym zawodzie, to nie ma żadnego ambarasu.

Każdy proces myślowy, w dowolnym segmencie merytorycznym opracowywania planu miejscowego czy innego dokumentu planistycznego musi się zakończyć jego syntetyzacją i podjęciem decyzji – na tym etapie merytorycznej.

Ale na samym (może nawet szarym) końcu tych wszystkich rozważań i syntez branżowych jest decyzja merytoryczna a następnie formalna uprawnionego urbanisty.

Nie twierdziłem nigdy, że jakieś branże są mniej a jakieś bardziej ważne. Nie uważam też, że urbanista tak naprawdę jest we wszystkim najlepszy tylko mu się ewentualnie nie chce, nie opłaca lub nie ma czasu – pogląd taki i taką postawę urbanistów (dominującą przecież w naszej rzeczywistości) uznaję za spektakularny brak profesjonalizmu tychże.

Profesjonalizm to umiejętność radzenia sobie z rzeczywistymi problemami (merytorycznymi, prawnymi, organizacyjnymi, mentalnymi) przy jednoczesnym poszanowaniu obowiązującego prawa (nawet tak paskudnego jak obecne).

I proszę nie mylić tej umiejętności z „radzeniem sobie”, które coraz częściej obserwuję a opierającego się na prostej zasadzie: „a co trzeba?”

Nie uznaję za profesjonalne akceptowanie rozwiązań planistycznych (ich formalne autoryzowanie) wedle zasady: „nie jest dobrze no ale co ja mogę biedny w tej sytuacji, no co ja mogę – takie mi „wyszykowali” materiały wejściowe a jakie mi wszyscy robią trudności! I nikt mnie nie lubi! A poza tym jeśli nie ja „klepnę” to zrobi to mój kolega (serdeczny) – a żyć trzeba!”

Tu tzw. drobna anegdota: na „terenie wpływów” urbanisty X (bezwzględnie egzekwowana wyłączność od kilkudziesięciu lat) nagle i niespodziewanie pojawia się urbanista Y, który opracowuje plan miejscowy (niestety ewidentnie niezgodny ze studium o czym było wiadomo już przed uchwałą intencyjną).Potem wszystko wraca do stanu pierwotnego.

A tak na marginesie: dla gminy, która zleca opracowanie planu (np. na życzenie zaprzyjaźnionego inwestora) nie jest ważne czy przy opracowywaniu będą się odbywały „burze mózgów” i jak wielu profesjonalistów weźmie w tym przedsięwzięciu udział – gmina musi mieć szybko „papier” formalnie podpisany przez urbanistę.

I tylko o ten podpis w tej całej zabawie chodzi - bo bez tego jednego drobnego podpisu całej dalszej „zabawy” budowlanej nie będzie.

(...)

Czym zajmuje się Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej?

Submitted by Kontrurbanista on Sat, 06/12/2010 - 10:42.

Oczywiście, że formalnie autorem mpzp jest W/B/P, inaczej być nie może.

Prawo miejscowe stanowi władza samorządowa.

W/B/P w tym systemie stanowienia, jako organ wykonawczy, przygotowuje projekty aktów prawa miejscowego i nic więcej - samo sporządzenie projektu planu musi powierzyć uprawnionemu urbaniście. Takie są reguły.

Jak stąd wynika pozycja urbanisty w tej „zabawie” (jako autora projektu planu miejscowego) jest niezwykle mocna.

Pomimo interdyscyplinarności opracowania, złożoności i wieloetapowości jego powstawania a także różnego statusu formalno-prawnego poszczególnych etapów procedury planistycznej ustawodawca wyróżnia w tym procesie szczególną rolę urbanisty poprzez obowiązek formalnej akceptacji części merytorycznej planu (powierzonej do wykonania przez w W/B/P.)

Dopełnieniem tej pozycji jest ustanowienie odpowiedzialności zawodowej (w ustawie o izbach).

W tym kontekście osobiście nie bardzo rozumiem, na czym polega rozmywanie się odpowiedzialności urbanisty?

A jeśli wszystko jest tak rozmyte (czego obiektywnie nie mogę oczywiście wykluczyć) to w takim razie czym zajmuje się Krajowy Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej i Rzecznicy Okręgowi?

(...)

Trochę to za mało

Submitted by Kontrurbanista  on Sun, 06/13/2010 - 13:37.

Ja bym takiej osoby jeszcze nie nazywał profesjonalistą.

Wiedzy w tak interdyscyplinarnej dziedzinie jak planowanie przestrzenne nigdy za dużo i nigdy całej, więc jak ją zmierzyć, że to już ta "profesjonalna"?

A rzetelność wykonywania pracy na swoim stanowisku jako wyróżnik profesjonalizmu to trochę takie domaganie się premii za punktualne przychodzenie do pracy.

(...)

 

—————

Powrót


Skomentuj

Data: 2012-11-01

Dodał: PM

Tytuł: Czas ucieka.

W przytoczonym wątku jest też wyraz symboliczny, odnoszący się do obecnego okresu. Wypowiadał się w nim człowiek, który odszedł. Tak, jak odchodzi zawód urbanisty. Tak, jak odchodzi dyskusja na temat otoczenia prawnego planowania przestrzennego. Tak, jak odchodzi komfort życia w polskiej przestrzeni. Chociaż może nie do końca te elementy odchodzą w tym samym sensie. One mają szanse na zmartwychwstanie.

Odpowiedz

—————

Data: 2012-11-01

Dodał: Kontrurbanista

Tytuł: Re:Czas ucieka.

Piotr Piechocki - to z Nim prowadziliśmy ożywione dyskusje na tematy planistyczne, dla mnie zawsze bardzo interesujące - nie tylko na forum w/w portalu ale także drogą mailową. Wielka szkoda, że już Go nie ma wśród nas.

Odpowiedz

—————

Wstaw nowy komentarz





Ankieta

Oceń artykuł

bardzo interesujący (3)
30%

interesujący (2)
20%

nie mam zdania (3)
30%

nieinteresujący (2)
20%

Całkowita liczba głosów: 10





 


   PUBLIKACJE PORTALU