297.KontrURBANISTA – co dalej?
Jestem urbanistą (tak wyszło i niestety, za późno aby to zmienić). Dlaczego więc „kontr”? To moja prywatna, „sześcioletnia” już niezgoda na to, co w ostatnim dwudziestoleciu „ogólnonarodowym’ wysiłkiem zrobiono z planowaniem przestrzennym w Polsce, a w konsekwencji - z polską przestrzenią.
Chociaż pisałem o całym systemie planowania przestrzennego w Polsce, obejmującym samorządy, urbanistów, organy nadzoru i sądy administracyjne to w sposób oczywisty najwięcej uwagi poświęciłem kondycji mojego środowiska zawodowego. Niestety, bez wzajemności.
Pisałem, jak w rzeczywistości było i jak, niestety ciągle jeszcze jest. A jak powinno być?
W odpowiedzi posłużę się opublikowanym w 2011 r. w jednej z ogólnopolskich gazet, niezwykle interesującym artykułem pt.: Po co ludziom sądy? autorstwa dr hab. Tomasza Tadeusza Koncewicza.
Lekturę powyższego tekstu polecam gorąco wszystkim podmiotom uczestniczącym, na różnych etapach i w różnym charakterze, w procesie zarządzania przestrzenią – natomiast w szczególny sposób rekomenduję go urbanistom.
W mojej ocenie tekst ten (po drobnej modyfikacji polegającej na zastąpieniu "sędziów" - "urbanistami" a "sądzenia" - "planowaniem") niezwykle trafnie i wyczerpująco definiuje obowiązki i normy moralne niezbędne do wykonywania zawodu urbanisty, pełniącego w procedurach planistycznych trzy funkcje jednocześnie:
1) wykonawcy prawa (stosującego praktycznie przepisy prawa),
2) twórcy prawa (miejscowego)
3) sędziego w indywidualnych sprawach (kształtującego sposób wykonywania prawa własności).
—————