2022-06-19 00:42

416. Planowanie przestrzenne widziane z „choinki”

Dokładnie 6 lat temu napisałem notkę: 353. Świat widziany z okien warszawskiego biurowca.

Zacytowałem w niej fragment wpisu, który na swoim autorskim blogu zamieścił jeden ze znanych warszawskich dziennikarzy znanej ogólnopolskiej gazety, specjalizujący się w problematyce dewelopersko-budowlanej.

Oto maleńki wyimek z tego cytatu:

(…) Przypuszczam, że czytając w mediach informacje, która wydaje się Państwu oderwana od rzeczywistości, myślicie sobie: czy ten dziennikarz urwał się z choinki? Cóż, świat widziany z okien warszawskiego biurowca może wyglądać zupełnie inaczej niż z okien Państwa domu czy mieszkania, zwłaszcza w małym miasteczku. (...)

Przypomniał mi się ten właśnie fragment po przeczytaniu felietonu zamieszczonego na portalu Towarzystwa Urbanistów Polskich pt.: „O partycypacji (głos odrębny)”

A oto również maleńki wyimek, tym razem ze wspomnianego felietonu:

„(…) Mając na względzie powyższe proponuję, żeby zaufać samorządom (i ich urbanistom), i w ustawie - zachowując dotychczasowe procedury - dodatkowo zobowiązać je do tego, aby w uchwale o przystąpieniu do planu same ustalały adekwatne sposoby i narzędzia partycypacji. Przykład Poznania, o którym w ostatnim numerze "Przeglądu Komunalnego" napisali Łukasz Mikuła i Łukasz Olędzki, jest jeszcze jednym z wielu dowodów na to, że samorządy bywają mądrzejsze niż ustawy przewidują.”

Autorowi tego fragmentu jak i całego felietonu, jednemu z czołowych przedstawicieli Towarzystwa Urbanistów Polskich, dedykuję przywołany na wstępie fragment „wpisu, który na swoim autorskim blogu zamieścił jeden ze znanych warszawskich dziennikarzy, specjalizujący się w problematyce dewelopersko-budowlanej”

Warto przy tej okazji przypomnieć, że poza Poznaniem i kilkudziesięcioma gminami o charakterze mniej lub bardziej miejskim istnieje w Polsce około 2500 gmin, które takiego charakteru nie mają.

Jeśli mówimy o tworzeniu prawa to nie możemy abstrahować od powyższych faktów – dobre prawo to takie prawo, które będzie skutecznie stosowane przez wszystkie samorządy i dla wszystkich samorządów będzie użyteczne w zarządzaniu rozwojem przestrzennym tych jednostek administracyjnych.

Ale prawo (przypomnijmy) to wyłącznie normy i sankcje za ich naruszanie – w przepisach prawa nie może być miejsca na inwokacje, pobożne życzenia, akty wiary, zaklęcia, akademickie tyrady czy dedykacje dla określonych interesariuszy.

Prawo zaśmiecone w powyższy sposób przestaje być prawem, staje się wyłącznie pożywką dla różnego rodzaju patologii we wszystkich segmentach systemu planistycznego - przypomnijmy co tworzy ten system – to: samorządy gminne, administracja opiniująco-uzgadniająca, planiści przestrzenni, organy nadzoru, sądy administracyjne.

W ciągu trzydziestu lat pracy z gminami poznałem bardzo dokładnie funkcjonowanie kilkuset samorządów, w tym (mówiąc górnolotnie) zarządzanie przestrzenią tych gmin.

Z tym „bagażem” doświadczeń zawodowych z niedowierzaniem czytam, jakie poglądy na temat reformy planowania przestrzennego ma autor felietonu – przedstawiciel planistycznego establishmentu.

Czy w tej sytuacji dziwić może, że reformą systemu systemu planistycznego zajął się informatyk?

 

—————

Powrót


Komentarze

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz








 


   PUBLIKACJE PORTALU