2009-11-29 20:49

Wola wójta?

Artykuł Rzeczpospolitej „O zmianie miejscowego planu decyduje dobra wola wójtaz 26 listopada 2009 r. to kolejny dziennikarski rollercoaster w tym dzienniku. Czytelnicy zdecydowani na lekturę mają zagwarantowane „bardzo silne wrażenia powodowane szybko następującymi po sobie pozornymi zmianami grawitacji (przeciążenie i nieważkość) i związane z nimi zaburzenia błędnika, oraz doświadczanie poczucia zagrożenia”.

 Na „dzień dobry” oczywiście atrakcyjny „przykuwający” tytuł, sugerujący, że będzie o wyczynach kolejnego samorządowego watażki, który ma za nic obowiązujący porządek prawny a w swojej działalności powoduje się wyłącznie wysoce nieetyczną korupcjotwórczą „wolą” (dobrą lub złą).

 Jeśli już zostaliśmy „przykuci” możemy odetchnąć - będzie tylko freestylowa interpretacja przepisów.

„Jedźmy” dalej:

Przedsiębiorca zamierzający rozpocząć działalność gospodarczą, której zabrania miejscowy plan, może wystąpić o jego zmianę do wójta, burmistrza lub prezydenta miasta.

Czytając uważnie to zdanie odnoszę wrażenie, że taki plan miejscowy jest planem spokojnie sobie obowiązującym dopóty, dopóki nie wejdzie w drogę przedsiębiorcy a szczególnie przedsiębiorcy zamierzającemu rozpocząć działalność gospodarczą.

Kiedy wejdzie w taką drogę, staje się planem „zabraniającym” i wtedy marny jego los (planu oczywiście) – przedsiębiorca może zażądać od wójta zmiany takiego planu.

Wprawdzie już od dawna podejrzewano (przynajmniej takie krążyły pogłoski), że „głównym hamulcowym” rozpoczynania wszelkiej działalności gospodarczej są plany miejscowe no, ale wreszcie się ktoś odważył i to publicznie powiedział (Pardon! Nie „ktoś” tylko Pani Redaktor).

Dotychczasowa (wydawało się, że dobra) praktyka planistyczna była następująca: przedsiębiorca zamierzający rozpocząć działalność gospodarczą, której zabrania miejscowy plan, nie występował o jego zmianę do wójta, burmistrza lub prezydenta miasta, ale raczej poszukiwał terenów gdzie plany miejscowe „nie zabraniają”.

Przedsiębiorca wiedział bowiem, że plan to odwzorowanie polityki przestrzennej gminy w formie prawa miejscowego i każda zmiana „na żądanie” to odejście od tej polityki – jeśli tego nawet nie wiedział to mógł to usłyszeć od wójta, odpowiedzialnego za realizację tej polityki.

No ale jak powiedział Poeta:

(…)Trzeba z żywymi naprzód iść, 

Po życie sięgać nowe...

A nie w uwiędłych laurów liść

Z uporem stroić głowę.(…)

Najbardziej „żywymi” są dzisiaj niewątpliwie przedsiębiorcy, więc może Pani Redaktor rzeczywiście ma rację sugerując, że jeśli iść „po nowe" to koniecznie z nimi.

Wizja rozwoju przestrzennego gminy zakodowana w gminnych dokumentach planistycznych w tej wersji (jak rozumiem) to jedynie „uwiędłych laurów liść” – w który z uporem będzie się w dalszym ciągu stroić głowy pozostałych mieszkańców gminy.

A tak na marginesie: czy takie zmiany planu „na żądanie przedsiębiorcy” nie powinny być realizowane w ramach formuły tak ostatnio popularyzowanego „jednego okienka”?

—————

Powrót


Skomentuj artykuł

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz








 


   PUBLIKACJE PORTALU 



 


Ankieta

Oceń artykuł

bardzo interesujący (6)
26%

interesujący (6)
26%

nie mam zdania (6)
26%

nieinteresujący (5)
22%

Całkowita liczba głosów: 23


Ankieta

Oceń artykuł

bardzo interesujący (11)
39%

interesujący (6)
21%

nie mam zdania (6)
21%

nieinteresujący (5)
18%

Całkowita liczba głosów: 28