128. Leczenie dżumy cholerą
Prze wiele lat „dyżurnym” tematem „planistycznym” był chaos w polskiej przestrzeni - nad problemem tym pochylały się z jednakowo głęboką troską i profesjonalizmem wszystkie środowiska: politycy, samorządowcy, ekonomiści, deweloperzy, prawnicy, architekci, urbaniści, środowiska naukowe, media itp.
Co ciekawe, temu powszechnemu zatroskaniu towarzyszyło równie powszechne przekonanie, że jedną z podstawowych przyczyn przestrzennego bałaganu jest brak planów zagospodarowania przestrzennego.
I taka właśnie, ugruntowana od lat, diagnoza czekała cierpliwie na wdrożenie adekwatnej „kuracji”.
To przedłużające się „czekanie” wspomnianej diagnozie na dobre jednak nie wyszło – okazało się, że „w międzyczasie” uległa daleko idącemu przewartościowaniu.
Pisałem o tym przed kilkunastoma dniami, w artykule Widmo bankructwa w oparach planistycznej mistyfikacji, pisałem:
Od pewnego czasu jednak w przestrzeni publicznej pojawiają się (i są z uporem powtarzane) opinie dotyczące roli, jaką w finansowym bankructwie gmin odgrywa uchwalanie planów zagospodarowania przestrzennego.
Opinie te sprowadzają się do jednej generalnej konkluzji: finansowym bankructwem najbardziej zagrożone są gminy, które uchwaliły najwięcej miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego - popełniły błąd ponieważ chciały dobrze (zgodnie z duchem i literą prawa) a wyszło jak zwykle tzn. „duch i litera prawa” okazały się dla finansów gminnych śmiertelną pułapką.
„Chaos przestrzenny wynika z braku planów zagospodarowania ale sporządzanie takich planów grozi totalną zapaścią finansową gmin – nie idźmy więc tą drogą!”
Mówiąc krótko – konstatacja godna kategorii: leczenie dżumy cholerą.
Okazuje się jednak, że „patent” z zaniechaniem planów zagospodarowania przestrzennego „chwycił”.
I to jeszcze jak! Całość tutaj
—————
Ankieta
Oceń artykuł
bardzo interesujący (10)
interesujący (8)
nie mam zdania (7)
nieinteresujący (14)
Całkowita liczba głosów: 39