0536. Planistyczna partycypacja społeczna – pochwała pieniactwa
Dlaczego taki tytuł – otóż odnoszę wrażenie (oczywiście subiektywne), że autorzy ubiegłorocznej „reformy planistycznej” tworząc misterny plan ostatecznego rozprawienia się z ułomnościami systemu planistycznego w Polsce i rozmyślnie stawiając na wyeksponowanie w tej rozprawie „segmentu partycypacyjnego” nie przewidzieli niespodziewanego, tytułowego efektu swoich usiłowań w powyższym zakresie.
Temat partycypacyjny opisałem szczegółowo (a w mojej ocenie wyczerpująco) 11 lat temu – w zakładce:
BEZDROŻA PLANISTYCZNYCH REFORM - BEZDROŻE TRZECIE
„(…) ustanawiamy Konstytucję Rzeczypospolitej Polskiej
jako prawa podstawowe dla państwa oparte na poszanowaniu wolności i sprawiedliwości, współdziałaniu władz, dialogu społecznym oraz na zasadzie pomocniczości umacniającej uprawnienia obywateli i ich wspólnot.(…)
(…)
Artykuł 21 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej
1.Rzeczpospolita Polska chroni własność i prawo dziedziczenia.
2.Wywłaszczenie jest dopuszczalne jedynie wówczas, gdy jest dokonywane na cele publiczne i za słusznym odszkodowaniem.
W ten sposób w ustawie zasadniczej ustanowiono zasadę jednolitego traktowania wszystkich form własności (wyróżniając jedynie własność osobistą): wszelka własność podlega ochronie państwa, bez rozróżniania, kto jest jej podmiotem - a więc także własność prywatna.
Rozwinięciem cytowanej na wstępie konstytucyjnej zasady ochrony własności są regulacje Kodeksu cywilnego (art. 140) - zawierające definicję prawa własności.
Zgodnie z kodeksową definicją tego prawa, jego treścią jest uprawnienie do korzystania z rzeczy z wyłączeniem innych osób oraz do rozporządzania rzeczą.
Poprzez korzystanie z rzeczy definiowane jest prawo pobierania pożytków i innych dochodów z rzeczy, uprawnienie do posiadania rzeczy, czyli faktyczne władztwo nad nią oraz uprawnienie do używania rzeczy, rozumianego jako wszelkie inne formy korzystania z niej.
Kluczowe znaczenie dla całej regulacji kodeksowej ma sformułowanie “z wyłączeniem innych osób”. Określenie to oznacza, że inne podmioty nie mają prawa ingerowania w sferę uprawnień właściciela i naruszania jego prawa do własności.
Realizacja dyspozycji zawartych w art. 21 Konstytucji RP, w sferze uregulowań prawnych dotyczących planowania przestrzennego, została przeprowadzona w formule polegającej na „przesunięciu akcentów”: z poziomu ustawowego na poziom procedur sporządzania dokumentów planistycznych:
Na poziomie ustawowym (ustawy planistycznej) ochrona własności została skwitowana jednozdaniowym enigmatycznym zapisem: W planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym uwzględnia się zwłaszcza prawo własności (art.1 ust.2).
Natomiast, jak czytamy dalej: ustalenia miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego kształtują, wraz z innymi przepisami, sposób wykonywania prawa własności nieruchomości.(art.6 ust.1).
Tak więc, wszelkie konstytucyjnie uwarunkowane kwestie ochrony własności odesłano de facto na poziom procedur sporządzania planów zagospodarowania przestrzennego.
O skuteczności takiej „procedurowej” wersji prawa własności pisałem m.in. w opracowaniu Autorski projekt ustawy w skrócie:
Ideą przewodnią zagwarantowanej ustawowo, obowiązującej obecnie partycypacji jest zapewnienie właścicielom możliwości zabrania głosu przy sporządzaniu planu miejscowego. Co warte podkreślenia, możliwość taka istnieje trzykrotnie: poprzez wnioski do planu, udział w dyskusji publicznej i poprzez uwagi do projektu planu.
Właściciel trzy razy może swobodnie i obszernie wyrazić swoje poglądy i opinie w kwestii danego planu. Natomiast gmina musi udokumentować te wystąpienia.
Gmina ma też obowiązek odniesienia się do uwag właściciela - ale już nie jest istotne czy odniesie się negatywnie czy pozytywnie. Sam fakt rozpatrzenia czyni zadość wszelkim przepisom.
Po dokonaniu przez gminę tak sformalizowanej czynności partycypacja społeczna zostaje natychmiast i nieodwołalnie zakończona. Oznacza to, że jeśli gmina nie uchybi wymogom proceduralnym może skutecznie uchwalić dla danej nieruchomości przeznaczenie wedle własnego autonomicznego uznania.
Reasumując: jeśli gmina nie uchybi wymogom proceduralnym (ustawowym) może w trybie sporządzania planu zagospodarowania przestrzennego, wyłącznie wedle własnego autonomicznego uznania, skutecznie rozstrzygnąć wszystkie kwestie właścicielskie w odniesieniu do nieruchomości objętych procedurą planistyczną, bez obawy naruszenia obowiązującego prawa – czytaj: ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym.
I właścicielowi nic do tego.
Odrębnym problemem jest konstytucyjna instytucja przeznaczania własności prywatnej na cele publiczne – dopuszczalnego tylko po uprzednim przeprowadzeniu postępowania wywłaszczeniowego, w wyniku którego następuje (za całkowitym odszkodowaniem) całkowite odjęcie prawa własności.
Spośród wszystkich dotychczasowych, powojennych regulacji prawnych dotyczących planowania przestrzennego, tylko jedna (dekret z 1946 r. o planowym zagospodarowaniu przestrzennym kraju) określała wprost, że tereny stanowiące własność prywatną mogą być użyte na cele publiczne tylko po uprzednim przeprowadzeniu postępowania wywłaszczeniowego.
Wszystkie następne ustawy, łącznie z obowiązującą, „abstrahowały” od tej reguły wprowadzając „planistyczny substytut” postępowania wywłaszczeniowego tj. pozbawianie właściciela możliwości władania i korzystania ze swej własności bezpośrednio na mocy miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego tj. zastąpienia „konstytucyjnej” decyzji wywłaszczeniowej prawem miejscowym.
Opisany wyżej, wybitnie „atrapowy” charakter „uwzględniania prawa własności”, zadekretowany w ustawie planistycznej, jest bez wątpienia wynikiem odstąpienia ustawodawcy od wypełnienia konstytucyjnego obowiązku państwa zapewnienia ochrony własności.
Trudno się zatem dziwić, że w aktualnych uwarunkowaniach prawnych i urbaniści i samorządy gminne powszechnie „kontestują” prawo własności w planowaniu przestrzennym – robią to, niestety, „w majestacie prawa”, w przeciwieństwie do państwa, dla którego obowiązek wynikający z art.21 ust.1 Konstytucji RP zapewnienia rzeczywistej, ustawowej ochrony własności, jest w dalszym ciągu wiążący.
Ubiegłoroczna "deforma" niczego w tej "partycypacyjnej" patologii nie zmieniła - cały przywołany tekst sprzed jedenastu lat jest aktualny.
W tym kontekście kompletnie niedorzecznie brzmią w ostatnim czasie różnego autoramentu alarmistyczne pokrzykiwania "partycypacyjnych sygnalistów" o tym jak to mało czasu ustawodawca dał na "zapartycypowanie" obywateli w procedurze sporządzania planów ogólnych.
Przecież takie nawoływanie do masowego udziału w procedurach partycypacyjnych POG-ów to w rzeczywistości zapraszanie do zwykłego pieniactwa. Nic więcej z tego "partycypowania" nie może wyniknąć - gmina i tak zrobi wszystko wyłącznie wedle własnego autonomicznego uznania.
I "partycypatorom" nic do tego.
Osobom nie podzielającym tego poglądu proponuję powtórne przeczytanie notki: BEZDROŻA PLANISTYCZNYCH REFORM - BEZDROŻE TRZECIE
—————