0511. POG - dlaczego "planistyczny ementaler"?
Ta notka teoretycznie powinna powstać co najmniej rok wcześniej, dotyczy powiem języka, w jakim „nowelizacja” ustawy planistycznej została napisana.
Generalnie nie do końca jestem przekonany, czy jest sens konkretnego odnoszenia się do warstwy językowej, w sytuacji kiedy warstwa merytoryczna „nowelizacji”, mówiąc eufemistycznie, woła o pomstę do nieba.
Niniejszym robię wyjątek ponieważ rzecz dotyczy tej części uregulowań prawnych ustawy, które dla zdecydowanej większości zainteresowanych nie istnieją, moje w tej materii wątpliwości (wynikające z kilkudziesięcioletniej praktyki w tym zakresie) mają więc wymiar i charakter dywagacji doktrynalnych. Poniżej „ilustracja” problemu.
„Nowelizacja” ustawy:
„Art. 13a. 1. Dla obszaru gminy, z wyłączeniem terenów zamkniętych innych niż ustalane przez ministra właściwego do spraw transportu, rada gminy uchwala plan ogólny gminy, zwany dalej „planem ogólnym”.
Uchwała gminy:
§ 1.
Przystępuje się do sporządzenia planu ogólnego miasta (……), zwanego dalej „planem ogólnym”.
§ 2.
Granicami obszaru objętego planem ogólnym są granice administracyjne miasta (……) z wyłączeniem terenów zamkniętych innych niż ustalane przez ministra właściwego do spraw transportu.
Moje zastrzeżenia (wątpliwości) dotyczą sposobu realizacji w w/w uchwale rady gminy postanowień Art. 13a. ust.1. ustawy planistycznej. Słowo „moje” powinienem uzupełnić o słowo „wyłącznie” – uchwała jest obecnie realizowana (opublikowano ogłoszenie) co oznacza, że przeszła przez nadzór prawny wojewody bez uwag.
Informacja dla osób "postronnych" - "kością" moich wątpliwości są "tereny zamknięte inne".
Ale czy na tyle "inne" że mają być traktowane jako całkowicie nieistniejące w planie ogólnym?
Dla mnie osobiście "inne" nie oznacza: mniej ważne - wręcz przeciwnie. Wiem jak bardzo potrafią być ważne dla przestrzeni gminy - przez wiele lat przygotowywałem projekty decyzji lokalizacyjnych dla inwestycji lokalizowanych na takich terenach.
Minęły czasy, kiedy nie wolno było zbliżyć się do "terenów zamkniętych innych", nie wspominając już o innych formach zainteresowania nimi, bez narażenia się na bardzo daleko idące konsekwencje. Dzisiaj chronione są przede wszystkim technologie lokalizowane i funkcjonujące na tych terenach - w cywilizowanym świecie XXI wieku nikt przytomny nie wyłącza takich obszarów "zimnowojenną" metodą negowania ich istnienia w przestrzeni.
W mojej ocenie metoda przyjęta w nowelizacji ustawy i powielana bezrefleksyjnie w uchwałach rad gminnych (vide przykład wyżej) to taka z pozoru tylko niewinna (niefortunna) próba amputacji ze świadomości społecznej spraw obronności państwa - to próba oswojenia suwerena z tematem na zasadzie: nie interesujcie się tym tematem, zostawcie to nam.
Pytam: "nam", tzn. komu i w czyim interesie?
Czyj interes chcą zrealizować tym sposobem tzw. reformatorzy?
Czy w wymiarze planistycznym: stref ochronnych, uciążliwości sąsiedztwa, kolizyjności funkcji w sąsiedztwie, obsługi infrastrukturalnej, komunikacyjnej itp. temat jest również "nieistniejący", nie wymagający niezbędnych analiz, uwzględnienia w strukturze przestrzennej gminy, usankcjonowania prawnego w całym wymienionym zakresie?
Pojęcie "tereny zamknięte inne" to tylko hasło (worek pojęciowy) - właściwa treść (definicja) jest w innym miejscu. Wystarczy tę definicję lekko modyfikować (w zależności od aktualnych potrzeb danego etapu polskiej rzeczywistości) i "amputacja" kolejnych obszarów z planistycznej jurysdykcji gotowa.
—————
Komentarze
—————
—————
Wpisy: 1 - 2 z 2