2024-08-17 22:37

0523. Prawo do (cudzej) własności

W notce  nr 0499. „Czerwony Ład” - „prawo interesariusza” zamiast prawa własności, w której powróciłem do tematu poruszanego na tym portalu wielokrotnie, a dotyczącego prawa własności w teorii i praktyce polskiego planowania przestrzennego w ostatnim ćwierćwieczu, napisałem m. in.:

(…) Państwo, dla którego obowiązek wynikający z art.21 ust.1 Konstytucji RP zapewnienia rzeczywistej, ustawowej ochrony własności, jest w dalszym ciągu wiążący, właśnie kolejny raz w trakcie "nowelizowania" prawa planistycznego "ominęło szerokim łukiem" ten konstytucyjny obowiązek, oddalając na kolejne lata (a może nawet ad calendas graecas) uregulowanie kwestii prawa własności w planowaniu przestrzennym w sposób zgodny ze standardami państwa prawa i konstytucją RP.”

Osoby uważnie czytające ostatnią nowelizację ustawy planistycznej bez trudu zauważą, że wspomniane „prawo interesariusza”, wprawdzie „rozbudowane” do absurdalnych wręcz rozmiarów, tak naprawdę zupełnie pomija całkowicie interes podmiotów, który powinien być głównym przedmiotem zainteresowania ustawodawcy – pomija całkowicie kwestię ochrony praw właścicielskich podmiotów prywatnych posiadających tytuły prawne do nieruchomości objętych procedurami planistycznymi.

Podmioty prywatne, czyli zwykli obywatele, posiadający tytuły prawne do nieruchomości nie zostali dotychczas wyposażeni w jakiekolwiek skuteczne narzędzia prawne do ochrony swoich praw właścicielskich - interesu prawnego wynikającego z posiadanego konstytucyjnego prawa do konkretnych nieruchomości, objętych procedurami planistycznymi. (Proszę nie mylić z „zasadą wolności budowlanej”, forsowaną swego czasu niezwykle intensywnie przez ekspertów ze znanej uczelni ekonomicznej).

Wyjątkowo cynicznie w tym kontekście brzmi ustawowa „możliwość zaskarżenia uchwał  planistycznych do sądu administracyjnego”.

Patrząc na dokonane ostatnio nowelizacyjne „fajerwerki” można śmiało zaryzykować pogląd, że Państwo (dla którego obowiązek wynikający z art.21 ust.1 Konstytucji RP zapewnienia rzeczywistej, ustawowej ochrony własności, jest w dalszym ciągu wiążący) w trakcie "nowelizowania" prawa planistycznego, owszem, właśnie zrealizowało  tę konstytucyjną powinność, tyle tylko, że w dość specyficzny, przewrotny sposób – wdrażając ustawowe Prawo, ale do... cudzej własności, gdzie rzeczywistymi beneficjentami, obdarowanymi wspaniałomyślnie przez ustawodawcę są tzw. interesariusze - z wyłączeniem (sic!) prywatnych właścicieli nieruchomości.

Niestety, trudno spodziewać się innych rezultatów tych "systemowych napraw" w sytuacji kiedy interesy Suwerena nie są w tych "reformach systemu" reprezentowane. 

Suweren tym sposobem został pozbawiony jakiejkolwiek wiedzy, "co się święci". I słusznie. Po co mu kolejne zgryzoty - wystarczy, że ma European Green Deal. 

A taka "brawurowa nowelizacja" to bardzo mocny „przyczółek” do dalszych, jeszcze śmielszych, intensywniejszych, szerzej zakrojonych działań legislacyjnych, w finale których pojęcie własności zostanie wyrugowane z obowiązującego systemu prawnego a sama własność (prywatna) już bez przeszkód zostanie przemianowana na „dobro wspólne”, którym zarządzać będą wyłącznie „interesariusze” wszelkiego autoramentu.

Czyż nie o to chodzi?

*  *  *

W projekcie autorskiego Kodeksu rozwoju przestrzennego w 2010 roku (14 lat temu!) zaproponowałem proste rozwiązanie kwestii właścicielskich w procedurach planistycznych:

Generalnym założeniem nowej formuły partycypacji społecznej przyjętym w projekcie KODEKSU ROZWOJU PRZESTRZENNEGO (projekt ustawy prawo rozwoju przestrzennego i projekt ustawy o kształtowaniu polityki rozwoju przestrzennego) jest hierarchizacja tej partycypacji.

Uzasadnieniem dla wprowadzenia takiej hierarchizacji jest konieczność wyeliminowania powszechnego obecnie dublowania się procedur partycypacyjnych.

Powszechne dzisiaj dublowanie polega na (prawnie dopuszczalnej) „powtarzalności” podnoszonych w ramach partycypacji kwestii merytorycznych i formalno-prawnych na wszystkich poziomach proceduralnych (sporządzanie studium gminy, sporządzanie planu miejscowego).

W projekcie ustawy przyjmuje się, że najpełniejszy zakres podmiotowo-przedmiotowy partycypacja społeczna uzyskuje na etapie formułowania polityki przestrzennej gminy (studium gminy).

Projekt ustawy prawo rozwoju przestrzennego, wyznaczając dla planu miejscowego rolę wyłącznie jednego z instrumentów realizacji polityki przestrzennej gminy zapisanej w studium, definiuje jednocześnie na nowo istotę partycypacji społecznej na tym poziomie planowania przestrzennego gminy.

W procedurze sporządzania planu miejscowego partycypacja społeczna staje się formą udziału podmiotu społecznego w realizacji polityki przestrzennej gminy zapisanej w studium.

W konsekwencji zasadnicze procedury partycypacyjne zostają przesunięte do etapu „przedprojektowego” określonego jako „etap prac przygotowawczych do podjęcia uchwały intencyjnej”.

W wymiarze merytorycznym jest to składanie wniosków w sprawie zmiany przeznaczenia i sposobu zagospodarowania terenu (z inicjatywy własnej) oraz udział w dyskusjach na temat kierunków potencjalnych rozwiązań planistycznych wynikających ze studium gminy (dyskusje inicjowane przez gminę).

Na etapie „sporządzania projektu planu miejscowego obszaru” partycypacja społeczna zostaje ograniczona do składaniu uwag do rozwiązań planistycznych podczas wyłożenia projektu planu miejscowego obszaru do publicznego wglądu – ale wyłącznie w zakresie posiadanego prawa własności, użytkowania wieczystego lub uprawnień posiadanych na podstawie przepisów odrębnych.

Komu się nie podoba taki model partycypacji, proponowany przeze mnie nieustająco od 14 lat – gdzie „aktywiści od przestrzeni” różnej proweniencji  byliby „syci” a właściciele nieruchomości byliby „cali”?

 

—————

Powrót


Komentarze

Data: 2024-08-31

Dodał: RL9

Tytuł: Plany

W tej chwili to jest chyba jeden z nielicznych, a może jedyny głos zabrany w tej sprawie. Pozostałe popularne gremia eksperckie nie za bardzo wchodzą w takie szczegóły. Problem pojawi się zapewne po uchwaleniu planów, gdy objawią się wszelkie skutki ich wdrożenia.

Odpowiedz

—————

Data: 2024-08-31

Dodał: Kontrurbanista

Tytuł: Re:Plany

"Pozostałe popularne gremia eksperckie nie za bardzo wchodzą w takie szczegóły."
Wyborny dowcip.

Niestety, prawda jest zupełnie inna - "oni" w to nie wchodzą z prozaicznego powodu - nie rozumieją tego problemu.
A dlaczego?
To są gremia "przesiąknięte" mentalnością, w której nie ma miejsca dla wolności jednostki, której opoką jest własność.
Najpierw zabiorą własność, później wolność.
Skąd my to znamy?

Odpowiedz

—————

Data: 2024-09-01

Dodał: Buczek

Tytuł: ponownie przypominam

... istotny odnośny fragment z podsumowania STANOWISKA Głównej Komisji Urbanistyczno-Architektonicznej "Rekomendowane zasady i zakres reformy praw gospodarki przestrzennej, jako elementu zintegrowanego planowania rozwoju kraju" przyjętego na XV posiedzeniu Komisji w dniu 26 listopada 2010 roku: "Należy wyjaśnić spór, od lat nierozstrzygnięty, o treść prawa własności, jeśli bowiem prawo własności nie uzyska ograniczonej – w odniesieniu do prawa zabudowy, przyjętej w innych krajach wykładni, a jego zmiany nie znajdą się pod efektywną kontrolą publiczną, żadna nowa inicjatywa legislacyjna nie przyniesie oczekiwanej poprawy."
Autorzy obecnej deformy planistycznej najwyraźniej zastosowali słynną receptę autorstwa Lecha Wałęsy: "Stłucz pan termometr, nie będziesz pan miał gorączki!" i uznali, że tzw. "plany ogólne" nie wywołają żadnych skutków wynikających z własności prywatnej terenów obejmowanych tymi planami (a "na wszelki wypadek" "stłukli termometr" likwidując obowiązek sporządzania prognoz skutków finansowych uchwalania mpzp), i to pomimo zachowania dotychczasowej treści przepisu art. 1 ust 2 pkt 6 i 7 ustawy o pizp. Jednocześnie zignorowano problematykę własności terenów oraz ich wartości w zbiorze uwarunkowań
rozwoju przestrzennego gminy w przepisach art. 13 b. Nie wiem, czy to tylko całkowita ignorancja, czy może raczej arogancja, granicząca z bezczelnością...

Odpowiedz

—————

Data: 2024-09-01

Dodał: Kontrurbanista

Tytuł: Re:ponownie przypominam

>>"Należy wyjaśnić spór, od lat nierozstrzygnięty, o treść prawa własności, jeśli bowiem prawo własności nie uzyska ograniczonej – w odniesieniu do prawa zabudowy, przyjętej w innych krajach wykładni, a jego zmiany nie znajdą się pod efektywną kontrolą publiczną, żadna nowa inicjatywa legislacyjna nie przyniesie oczekiwanej poprawy."<<

Nie bardzo rozumiem, jaki sens ma dzisiaj, tj. po 14 latach (sic!) przywoływanie tego typu "nowomowy" gremium, które w swej istocie było, jest i będzie "tubą" rządzących, którzy to gremium powołują i finansują?
Przecież z tego "eksperckiego manifestu" kompletnie nic konkretnego i pożytecznego nie wynika.

>>Jednocześnie zignorowano problematykę własności terenów oraz ich wartości w zbiorze uwarunkowań rozwoju przestrzennego gminy w przepisach art. 13 b. Nie wiem, czy to tylko całkowita ignorancja, czy może raczej arogancja, granicząca z bezczelnością...<<

To ani ignoracja, arogancja ani bezczelność - to działnia prowadzone z premedytacją, konsekwentnie od wielu lat, co ciekawe, aprobowane przez wszystkich polityków - od lewej do prawej (sic!), działania w ramach których jedynym rzeczywistym przegranym są prywatni właściciele gruntów, niestety. Nie zauważyłem na posiedzeniach gremów debatujących nad rozwiązaniami naprawiającymi polską planistykę (rządowymi, sejmowymi, itp.) przedstawicieli zwykłych obywateli.
I tylko o tym jest moja notka.
Mnie w ogóle nie interesuje w tych ustawowych "przekomarzaniach" zagrożenie interesów samorządów gminnych, deweloperów, architektów, urbanistów, paraekspertów planistycznych, aktywistów różnego autoramentu i różnych form finansowania czy innych grup interesu "żyjących" z planowania przestrzennego.
Mnie interesuje, dlaczego zawsze tracili, tracą i będą tracić zwykli obywatele, posiadający nieruchomości i próbujący w oparciu o nie zbudować swoje życiowe plany.
Wyłączanie ich ze współdecydowania o ich własności to zwykła nikczemność.

Odpowiedz

—————

Data: 2024-09-01

Dodał: Buczek

Tytuł: Re:Re:ponownie przypominam

Współdecydowanie "zwykłych obywateli" w podejmowaniu decyzji planistycznych tylko wtedy będzie miało sens, gdy na poziomie konstytucyjnym zostanie ostatecznie zadecydowane, czy do istotą prawa własności gruntu jest także nieograniczone prawo jego dowolnego zagospodarowywania i zabudowywania (a każde planistyczne ograniczenie tego prawa aktem planistycznym jest uznawane za ograniczenie prawa własności), czy też prawo zabudowywania i zagospodarowania gruntu (w określony sposób) jest nadawane aktem planistycznym (w określony ustawowo sposób), a dopiero ograniczenie tego nadanego prawa kolejnym aktem planistycznym, jest także specyficznym ograniczeniem prawa własności, za które powinno przysługiwać odszkodowanie. W cywilizowanych krajach (zachodniej demokracji) zdecydowanie przeważa to drugie rozumienie prawa własności gruntu.

Odpowiedz

—————

Data: 2024-09-02

Dodał: Kontrurbanista

Tytuł: Współdecydowanie zwykłych obywateli

Wszystko, o czym dotychczas pisałem w kwestii "prawo własności w planowaniu przestrzennym" dotyczyło przede wszystkim patologii WYKONYWANIA obowiązującego prawa w tym zakresie - inaczej mówiąc: o braku możliwości rzeczywistego współdecydowania zwykłych obywateli w podejmowaniu decyzji planistycznych.

Ostatnią notkę w całości poświęciłem na opisanie patologicznych praktyk STANOWIENIA nowych regulacji dotyczących "prawa własności w planowaniu przestrzennym" - "praktyk", w których nie przewidziano możliwości zabrania głosu przez ZWYKŁYCH OBYWATELI.

Przez dwie dekady przysłuchiwałem się kolejnym "sejmowym konwentyklom " traktującym o sposobach naprawy planistyki polskiej - nie zauważyłem do tej pory aby ktokolwiek z uczestniczących zabrał głos w imieniu zwykłych, szarych obywateli.
To praktyki podpatrzone w cywilizowanych krajach (zachodniej demokracji)?

Odpowiedz

—————

Wstaw nowy komentarz










 


   PUBLIKACJE PORTALU