51. Przepraszam, ja w sprawie konia
Koń, czyli praktyka planowania przestrzennego w Polsce, jaki jest, każdy widzi. Koń, choć obecnie to już tylko zwykła szkapa – jak się okazuje – ciągle robi wrażenie. I to wrażenie nie byle jakie, bo nie może mu się wręcz oprzeć (temu wrażeniu) dziennikarka znanej, ogólnopolskiej gazety w artykule Planowanie ustawiczne, bo intratne.
Pod silnym wpływem doznanych wrażeń pisze Pani Redaktor mniej więcej tak:
(…) Przyczyny dzisiejszego stanu rzeczy są pewnie złożone i wielorakie. Jednakże nie można oprzeć się wrażeniu, że dwaj główni uczestnicy tego procesu planistycznego, czyli rady miast i pracownie urbanistyczne, nie są zainteresowani uchwaleniem planów. Są zainteresowani samym toczeniem procedury, a więc uchwalaniem, nie uchwaleniem.
Póki planu nie ma, miasto ma bowiem większą swobodę w określeniu, co na danym terenie może powstać. Stwarza to większe możliwości wyboru inwestorów i inwestycji.
Z drugiej strony są urbaniści, którzy na planach zarabiają. Pieniądze są im płacone za projekty planów, a nie za plany uchwalone.
Z punktu widzenia projektantów uchwalenie jakiegoś planu zamyka czy też ogranicza rynek ich usług. (…)
Pisałem już na ten temat w artykule „Pada deszcz?” – mocno zdziwiony brakiem jakiejkolwiek reakcji Izby Urbanistów na te, delikatnie rzecz ujmując, zbyt daleko idące uogólnienia. Miałem jednocześnie nadzieję, że taka reakcja – choćby spóźniona – nastąpi. Nie nastąpiła.
Nie mogę jednak tej sprawy tak zostawić – ale jeśli nie IU, to kto tą sprawą może się jeszcze zainteresować?
Hmm… może Oni! Spróbujmy!
Do Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami.
Szanowni Państwo! Ja w sprawie konia…
—————
Ankieta
Oceń artykuł
bardzo interesujący (11)
interesujący (9)
nie mam zdania (7)
nieinteresujący (8)
Całkowita liczba głosów: 35