2024-05-07 11:34

0496. Tertium non datur

Na profesjonalnym portalu internetowym, dedykowanym architektom opublikowano opinię, w której profesjonalista (architekt, ekspert od planowania przestrzennego) określił 30 lat funkcjonowania studium gminy w polskim systemie prawnym jako „patologię” ponadto „na dalszą metę nie do utrzymania”. Opinia ta nie doczekała się dotychczas jakiejkolwiek krytycznej reakcji.

Piszę „krytycznej” ponieważ głuchą ciszę, która zapadła po tej wypowiedzi,  odbieram jako opinię „aprobującą”  i traktuję ją jako reprezentatywną dla tego środowiska (architektów).

Cała „operacja” została następnie powtórzona na profesjonalnym portalu internetowym, dedykowanym urbanistom – z identycznym, jak wyżej, skutkiem.

Głuchą ciszę, która zapadła po tej wypowiedzi,  odbieram jako opinię „aprobującą”  i traktuję ją jako reprezentatywną dla tego środowiska (urbanistów).

W świetle powyższego - albo mieliśmy przez trzydzieści lat „patologię” w planowaniu przestrzennym, na którą nikt przez te trzydzieści lat z nieznanych powodów „nie reagował” albo nie była to patologia wymagająca bezwzględnego usunięcia, które miało miejsce w ostatnim czasie.

Tertium non datur - trzeciej możliwości nie ma.

Jeśli zatem teraz przesądzono, że była to „patologia”, to wyjaśnienia wymagają następujące kwestie:

  • przede wszystkim na czym polegała "patologiczność" studium gminy? 
  • jakie konkretnie (i komu) wyrządziła szkody? 
  • co z całym (prawnym i planistycznym) „patologicznym dorobkiem” z tego patologicznego okresu?
  • dlaczego z przerwaniem tej "patologii" czekano aż 30 lat?
  • kto jest za to skandalicznie długie  „przeoczenie” odpowiedzialny?

Myślę, że warto teraz tę kwestię dokładnie wyjaśnić – chociażby z takiego banalnego powodu jak uniknięcie na przyszłość podobnie kosztownego zaniedbania. 

Któż nam bowiem może zagwarantować, że za 30 lat nie okaże się, że plan ogólny gminy (POG) to kolejna „patologia” ponadto „na dalszą metę nie do utrzymania”?  

Na wszelki wypadek, bądźmy przygotowani na taką okoliczność - nigdy nie wiadomo, co nam przyniesie kolejne trzydziestolecie.

PS I. A tak na marginesie tej bulwersującej historii - pomyślałem, że warto jeszcze ustalić i podać do publicznej wiadomości, kto pierwszy wpadł na trop "patologiczności" studium gminy,  do tego stopnia patologicznej, że  „na dalszą metę nie do utrzymania”. Należy mu się nagroda - zasłużył i na nią i na naszą powszechną narodową wdzięczność. W kwestii nagrody - wg mnie to murowany kandydat do Nagrody imienia Jerzego Regulskiego (co najmniej).

Natomiast nie mam pomysłu, co uczynić z tymi (oczywiście jeśli uda się ich z identyfikować), którzy wymyślili "patologiczne" studium i przez trzy dziesięciolecia uparcie, z miedzianymi czołami, wmawiali społeczenstwu, że to świetny pomysł. 

Może wystarczy, że sami się przyznają, że to oni.

PS II. Nawet jeśli oni się nie przyznają, to ja, pomimo tego, że nie wymyśliłem studium gminy (polityki przestrzennej gminy) oceniam je jako rozwiązanie optymalne.

Sam opracowałem projekt ustawy planistycznej, w której studium pozostaje - uzyskuje tylko dodatkową "kalkę" podziału na kategorie przestrzeni, w oparciu o które różnicuję zakres niezbędnych a przy tym dopuszczalnych procedur planistycznych. Moja ustawowa korekta przepisów planistycznych sprowadza się generalnie do "spłaszczenia" procedur planistycznych do jednej procedury miejscowego planu szczegółowego oraz studium gminy jako dokumentu koordynującego zarządzanie zagospodarowaniem gminnej przestrzeni. W moim projekcie ustawy studium pozostaje (z procedurą sporządzania wyłączoną do odrębnej ustawy) - z systemu "wylatują" natomiast WZ-ki i specustawy.  

 

—————

Powrót


Komentarze

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz








 


   PUBLIKACJE PORTALU