392.Urbanista "katastralny" potrzebny od zaraz!
W 2012 roku, dwa lata przed oficjalną (ustawową) deregulacją zawodu urbanisty napisałem notkę Dyskusje (nie)dokończone, w której poruszyłem kwestię postępującej dewaluacji pojęcia zawodu urbanisty jako zawodu zaufania publicznego, oraz współudziału w tym procesie samych urbanistów.
Na potrzeby tych rozważań przywołałem fragment dyskusji z moim udziałem, która odbyła się na jednym z portali urbanistycznych, w ramach której wyraziłem następujący pogląd:
Tylko jeden podpis
(,,,) A tak na marginesie: dla gminy, która zleca opracowanie planu (np. na życzenie zaprzyjaźnionego inwestora) nie jest ważne czy przy opracowywaniu będą się odbywały „burze mózgów” i jak wielu profesjonalistów weźmie w tym przedsięwzięciu udział – gmina musi mieć szybko „papier” formalnie podpisany przez urbanistę.
I tylko o ten podpis w tej całej zabawie chodzi - bo bez tego jednego drobnego podpisu całej dalszej „zabawy” budowlanej nie będzie.(...)
Dzisiaj wracam do tego fragmentu mojej wypowiedzi i powtarzam raz jeszcze z naciskiem:
I tylko o ten podpis w tej całej zabawie chodzi - bo bez tego jednego drobnego podpisu całej dalszej „zabawy” budowlanej nie będzie.
Dlaczego to dzisiaj takie ważne?
Przyjrzyjmy się bliżej pomysłom ministerialnych „reformatorów” a szczególnie rewolucyjnej formule wprowadzenia lokalnego podatku katastralnego pod niewinnie brzmiącą nazwą renty planistycznej. Na czym ów „patent” będzie w praktyce polegał?
Otóż gmina, której zabraknie środków finansowych w budżecie, dla ich uzupełnienia sięgnie wprost i natychmiast do kieszeni właścicieli nieruchomości „obejmując ich” ustaleniami planu miejscowego, który sporządzi rękami urbanisty - oczywiście z wykorzystaniem tzw. władztwa planistycznego, nb pozwalającego na skuteczne odseparowanie od tego procesu właścicieli nieruchomości objętych procedurą planistyczną.
Tak sporządzony plan miejscowy natychmiast wygeneruje wzrost wartości tych nieruchomości, którym to wzrostem właściciele będą się musieli natychmiast podzielić z gminą według ustalonej ustawowo wielkości 30%.
Nie wymaga specjalnej roztropności zauważenie, że cały ten proces odbywać się będzie w zamkniętym hermetycznie kręgu uczestników: samorząd – urbanista - biegły szacujący wzrost wartości nieruchomości.
Kim w tym „kręgu uczestników” jest dzisiaj „urbanista” a kim powinien być?
Dzisiejszy „urbanista”, zgodnie z wolą „deregulatorów” z 2014 r. to każda osoba posiadająca dyplom ukończenia studiów wyższych w zakresie architektury, urbanistyki lub gospodarki przestrzennej – lub, jeśli nie posiada takiego dyplomu, to przynajmniej posiada dyplom ukończenia studiów wyższych w innym zakresie oraz ukończyła (jakiekolwiek i gdziekolwiek) studia podyplomowe w zakresie planowania przestrzennego, urbanistyki lub gospodarki przestrzennej.
Trochę to mało, jak na taką kluczową rolę w procesie tworzenia lokalnego, ale jednak podatku katastralnego – czy taki absolwent podoła wyzwaniom, które stawia przed nim „reformator”?
Czy okaże się na tyle profesjonalny, że nie pozwoli się sprowadzić do roli bezwolnego narzędzia przez wynajmujący go samorząd?
Szczerze wątpię, niestety. Natomiast jeśli „reformator” również widzi to zagrożenie, to ma teraz doskonałą okazję podjęcia niezbędnych działań.
Ze swej strony deklaruję współpracę w zakresie stworzenia adekwatnych rozwiązań ustawowych.
Oto moja oferta
—————
Komentarze
—————
—————
—————
—————
Wpisy: 1 - 4 z 4