86. W awangardzie deregulacji
Toczy się (prawdopodobnie) kolejna dyskusja jak uporządkować „porządkowanie polskiej przestrzeni”. Jest to tylko moje, zresztą całkowicie subiektywne domniemanie - „twardych dowodów” w tej sprawie nie posiadam. Z tym domniemaniem to też sprawa nie całkiem pewna – np. przez ostatni rok na podstawie różnych przesłanek „domniemałem”, że moja izba okręgowa nie istnieje, a tu nagle, całkiem dla mnie niespodziewanie: XI Sprawozdawczy Zjazd Okręgowej Izby Urbanistów z/s w Warszawie!
Albo weźmy inny przykład – oto na portalu Polskiej Izby Urbanistów obwieszczono uroczyście, że:
W dniu 28 stycznia 2012 r., w trakcie uroczystego posiedzenia Krajowej Rady Polskiej Izby Urbanistów, Prezes Krajowej Rady PIU Jacek Sztechman wręczył dokumenty potwierdzające nadanie tytułu "Rzeczoznawca Polskiej Izby Urbanistów". Certyfikat, uchwałę Krajowej Komisji Kwalifikacyjnej Polskiej Izby Urbanistów oraz pieczątkę imienną otrzymało łącznie 7 członków PIU, którzy pomyślnie przeszli postępowanie kwalifikacyjne prowadzone przez Krajową Komisję Kwalifikacyjną. (...) Aktualna lista Rzeczoznawców Polskiej Izby Urbanistów znajduje się w zakładce Rzeczoznawcy PIU.
Tyle tylko, że taka zakładka w rzeczywistości nie istnieje! Czy mimo to wolno mi domniemywać, że rzeczoznawcy jednak są?
A wracając do tematu „porządkowania polskiej przestrzeni” – domniemanie o istnieniu dyskusji na taki temat wywodzę z zawartości, obowiązującego już od trzech miesięcy, dokumentu rządowego o nazwie: „Koncepcja Przestrzennego Zagospodarowania Kraju 2030”.
W zasadzie, niezmiennie od lat, ciągle się „coś” w „tym temacie” toczy czy raczej cyklicznie „przetacza”, choć nie zawsze „w świetle jupiterów”.
Generalnie porządkowanie polskiej przestrzeni dzieli się na część teoretyczną („reformowanie”) oraz część praktyczną („sporządzanie”).
O ile teoria napotyka na coraz to poważniejsze przeszkody, w wymiarze praktycznym od dłuższego czasu ma miejsce dosłownie „pospolite ruszenie” – w zasadzie trudno nawet wyliczyć wszystkich obecnych aktywnych współautorów „sporządzania”.
Bo przecież poza urbanistami „zawodowymi” są to jeszcze: architekci, wójtowie, burmistrzowie, prezydenci miast, radni rad gminnych, członkowie samorządowych kolegiów odwoławczych, pracownicy organów nadzoru (wojewodów), pracownicy administracji opiniująco-uzgadniającej, sędziowie sądów administracyjnych, inwestorzy, organizacje pozarządowe (szczególnie te stojące na straży środowiska), parlament (uchwalający kolejne specustawy) itd., itp.
W tej sytuacji można nawet zaryzykować tezę, że zapowiadana oficjalnie „deregulacja” zawodu urbanisty, właściwie już się w praktyce dokonała - wprawdzie w nieco zmodyfikowanej formie, ale za to w zdecydowanie większym zakresie.
Można oczywiście jeszcze dalej „deregulować” dostęp do tego zawodu i w ten sposób zwiększać popyt na „sporządzanie” - tylko co z „podażą”? Czyżby jej „deregulacja” też miała nastąpić?
—————
Ankieta
Oceń artykuł
bardzo interesujący (12)
interesujacy (11)
nie mam zdania (11)
nieinteresujący (7)
Całkowita liczba głosów: 41