Warunki zabudowy dopiero po analizie urbanistycznej
Po przeczytaniu (wielokrotnym) artykułu „Przed wydaniem decyzji trzeba przeprowadzić analizę” osłupiałem. Poziom tego tekstu ogłusza (dosłownie). Nie mogę uwierzyć, że rzecz dzieje się na łamach Rzeczpospolitej. Ale ad rem:
Jaki był problem? - pyta na wstępie autor (kto?) usiłując przedstawić streszczenie wyroku WSA w Krakowie z 15 maja 2009 r., II SA/Kr 15/09. Niestety w zamieszczonym tekście nie znajdziemy nic o głównym problemie poza próbkami „radosnej twórczości”, typu.: stwierdzenie WSA (w wyroku), że: „Ustawodawca zdając sobie sprawę, z faktu, że ustalenie przesłanek warunków zabudowy wymaga wiedzy fachowej (…) autor twórczo modyfikuje: W ocenie WSA ustalenie przesłanek warunków zabudowy wymaga wiedzy fachowej.
Wystarczy jednak sięgnąć do źródła by stwierdzić, że problem został czytelnie sformułowany (wymaga jednak umiejętności czytania ze zrozumieniem) i na potrzeby notatki prasowej można go przedstawić następująco: wójt wydał decyzję o warunkach zabudowy w oparciu o nieprawidłowo sporządzony projekt tej decyzji t.j. bez wymaganej prawem analizy urbanistycznej terenu. Z tego powodu decyzja wójta została przez sąd administracyjny uchylona i w sposób oczywisty uchylona została przez ten sam sąd decyzja SKO utrzymująca w mocy wadliwą decyzję wójta.
To wszystko.
Cała reszta wątków sprawy przywoływana w tekście „artykułu” jest poza meritum, chociaż sąd z obowiązku musiał przez to przebrnąć. Czytelników nie zmuszajmy.
Ponadto tytułowe „odkrycie” to „oczywista oczywistość” wynikająca bezpośrednio z obowiązującego prawa i żadna tu zasługa takiego czy innego orzeczenia sądu administracyjnego.
Smutne w całej sprawie jest jedynie to, że dopiero sąd administracyjny „odkrył” przed wójtem i SKO istnienie tak elementarnych wymogów prawa jak obowiązek analizy urbanistycznej terenu. Smutne jest także to (i dziwne), że poważna gazeta usiłuje zrobić z tego „odkrycia” sensację (prasową).
Naprawdę są dziesiątki ciekawszych tematów do podjęcia (nawet na kanwie tego wyroku), oto kilka:
Jak to możliwe, że uprawniony urbanista, prowadzący działalność projektową nie posiada tak elementarnej wiedzy? Jak w praktyce wygląda odpowiedzialność zawodowa takich osób?
Jak to możliwe, że wójt jako organ wydający setki a może tysiące decyzji o warunkach zabudowy nie posiada tak elementarnej wiedzy? Jaka jest skala tego stanu rzeczy?
Jak to możliwe, że samorządowe kolegium odwoławcze, jako organ powołany do ustawowego nadzoru nad tego typu działalnością decyzyjną wójtów, który skontrolował dotychczas w trybie odwoławczym zapewne setki decyzji o warunkach zabudowy nie posiada tak elementarnej wiedzy? Jak to wygląda w praktyce?
Ile tak wydanych decyzji (z takim naruszeniem prawa) nie trafiło do sądu administracyjnego i weszło do obiegu prawnego oraz jak wpłynęły one na stan naszej przestrzeni i jakie to ma przełożenie na wszechobecny chaos przestrzenny?
Czy uprawniony urbanista i uprawniony architekt to rzeczoznawcy w rozumieniu art. 60, ust.4 ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym, jak sugeruje krakowski WSA w omawianym wyroku?
—————
Skomentuj artykuł
Ankieta
Oceń artykuł
interesujący (4)
nie mam zdania (3)
nieinteresujący (5)
Całkowita liczba głosów: 19